niedziela, 15 lipca 2012

7. Olivia? Alice? Popcorn? Izzy? Amanda? Hudson?

Dzień przed wydarzeniami w rozdziale szóstym.

OLIVIA.

- Ej, Olivia? - usłyszałam jakiś głos, który bezczelnie próbował mnie obudzić.
- Spierdalaj... - mruknęłam i naciągnęłam sobie koc na głowę.
- Kurwa... - szepcze ten sam głos - Wstawaj, jesteśmy w Phoenix...
Nie, proszę, nie... Nie już... Nie tak szybko...
- Nie wstanę. - mówię zdecydowanie.
Ktoś mnie bierze na ręce i wyciąga z samochodu. Otwieram oczy i patrzę, a przynajmniej próbuję dojrzeć twarz ktosia. Tym ktosiem okazał się Saul.
- Co się tak gapisz? - pyta się.
- Zastanawiam się jak cię zabić. - odpowiadam mu i patrzę się w jego oczy.
- Dlaczego chcesz mnie zabić? Mnie? Ty wiesz kim ja jestem? - mówi Saul z udawanym oburzeniem akcentując przed ostatnie słowo.
- Facetem budzącym niewinne dziewczynki z ich snów o jednorożcach i tęczach.
Jezu, jakie on ma ładne oczy... Pojebało cię, Olivia?!
- Śniłaś o jednorożcach? - pyta się z ciekawością chłopak.
- Jakiś problem?
- Nie, nie, nie... - kręci głową potrząsając przy okazji swoimi włosami.
- Ogranąłbyś te włosy...
- CO?! Moje włosy są przecież ZAJEBISTE! - krzyczy chłopak zwracając na nas uwagę przechodniów.
Wyswobodzam się z jego uścisku i rozglądam się. Jesteśmy przy wjeździe do miasta, przy jakimś jeziorze... A może to jest staw?
Steven stoi w kolejce przy jakiejś budce z jedzeniem. Uśmiecham się do niego, a on do mnie. I dobrze, bo Adler musi się uśmiechać.
Idę w stronę małej plaży. Nikogo na niej nie ma. Siadam na piasku i patrzę przed siebie. Uwielbiam zachody słońca, szczególnie nad wodą.
I co ja ze sobą zrobię? Chłopcy pewnie jutro z rana wezmą jakiś autobus do Los Angeles albo stopem pojadą. A ja nadal nie mam pomysłu na siebie. Nie chcę ich zostawiać, ale... boję się. Boję się takiego życia jakie oni prowadzą. Ciągłe imprezy, seks, dragi, alkohol... To nie dla mnie. Tylko, że z drugiej stony, nie chcę mieć monotonnego życia, takiego jakie do tej pory prowadziłam. Nie chcę, nie mogę, nie umiałabym znowu... Nie po to rzuciłam poprzednie życie, żeby robić to samo, tylko w innym mieście. Przecież nawet coś takiego sensu nie ma.
Zamykam oczy i kładę się na piasku.
Boże, dlaczego jestem taką debilką?

Następny dzień (czyli ten sam, co w szóstce)

CHELSEA.

- No, no, no, kogo my tu mamy? - mówi policjant z chytrym uśmiechem na twarzy i czyta ze swoich kartek - Chelsea Alice Sky, wcześniej Scott, notowana między innymi za zakłócanie ciszy nocnej, posiadanie narkotyków, jazdę pojazdem bez prawa jazdy oraz pod wpływem alkoholu, obrażanie funkcjonariuszy. A to tylko ostatnie trzy lata. - patrzy się na mnie z wyższością, a po chwili kontynuuje - Amanda Rose Black, nieletnia, notowana za użycie i posiadanie heroiny. - tym razem popatrzył się na blondynkę, która miała już łzy w oczach. Chciałam ją przytulić, a Jeffreyowi wpierdolić, ale nie mogłam. Ja się wkurwiałam siedząc na twardym krześle, a Grubas kontynuował swój wywód - Jeffrey Isbell, znany również jako Izzy Stradlin, notowany oraz karany za handel narkotykami, bójki, bycie pod wpływem alkoholu, ale to tylko z ostatniego pół roku. - znowu się uśmiecha - I wasza trójka chce mi wmówić, że w tym woreczku nie ma LSD, ani żadnego świństwa?
- Kurwa, mówię chyba wyraźnie, nie?! To są jebane WITAMINY! - mówi, a raczej krzyczy Jeffrey wstając gwałtownie z krzesła.
- Spokojnie, synek, usiądź. - mówi Grubas - Mamy świadków, którzy twierdzą, że kupili od ciebie LSD. Poza tym miałeś przy sobie dużą ilość pieniędzy. Tym razem się nie wywiniesz.
- Tak? To mi, kurwa, chuju, pokaż jakiś papier mówiący, że to jest LSD, a nie witamina C! - Czarny się wścieka. I dobrze, ma za swoje. Najchętniej bym mu wpierdoliła, no, ale zacznijmy od początku.
Chwilę po tym, gdy skończyłam Jeffowi o sobie opowiadać, zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji dla licealistów, między innymi dla Amandy. Czarny stwierdził, że zaczeka ze mną, bo i tak nie miał nic do roboty. Z perspektywy czasu widzę, że mógł pójść w cholerę, tak byłoby lepiej.
Siedzieliśmy sobie na tamtym chodniku i patrzyliśmy czy dziewczyna przypadkiem nie wychodzi ze szkoły. Po dziesięciu minutach ją zobaczyliśmy w asyście jakieś grupki, która miała z niej niezły polew. A Amanda wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakałać. Więc ja jako dobra koleżanka i Jeffrey jako dobry znajomy z pracy ruszyliśmy w stronę nastolatków by w przyjemny sposób załagodzić konflikt. Przynajmniej taki był początkowy plan. No, ale plany mają to do siebie, że z reguły ulegają zmianie. No, ale po kolei.
Gdy blondynka nas zobaczyła zrobiła się jeszcze bardziej czerwona na twarzy, o ile było jeszcze można. Było jej wstyd, to jasne. W grupce jej prześladowców były jakieś dwie tapeciary i trójka chłopaków, którzy kupowali od Jeffa... powiedzmy, że narkotykowe witaminki. Boże, jaka nazwa... Nevermind.
Sama do końca nie wiem jak to było. Któryś z chłopaków powiedział o Amandzie, że jest dziwką czy kurwą, jeden pieron. A nasz ukochany Jeffrey się wkurzył i mu wpierdolił, zaczęli się bić. Dołączył do nich jeszcze ten drugi. Oczywiście, jak debilki, próbowałyśmy z Amandą ich wszystkich rozdzielić, co nam nie pomogło, gdy na miejsce przyjechała policja. Pewnie jakiś nauczyciel zadzwonił. A teraz będę mieć przejebane u Lucy i Aarona. I właśnie dlatego, mimo, że Jeffa lubię mam ochotę mu wpierdolić.
- Nie wyobrażaj sobie, gówniarzu, na wiele. Za chwilę te twoje witaminki pójdą do analizy, a wtedy cię za kratki wreszcie wsadzę. - mówi policjant z trumfalnym uśmiechem w stronę Isbella i wychodzi z pokoju.
Czarny i Amanda są cali czerwoni na twarzy. Tylko, chłopak z wściekłości, a że dziewczyna z płaczu. Przytulam ją. Boże, ja w wieku szesnastu lat też tyle ryczałam?
- Gratulacje, superbohaterze. - syczę w stronę Jeffa.
- Jakiś, kurwa, problem?
- Tak! A dziwisz się?! Będę mieć przejebane. - mówię już na serio wkurzona. - I ona z resztą też.
- Wypuszczą nas. Słuchaj, tam nie było narkotyków. A za bójkę was nie wsadzą, mnie prędzej. - mówi Czarny już spokojniejszym tonem.
- Ale... Po co w ogóle to zrobiłeś, hę? - pytam się, bo... Bo, no, kurwa, ciekawość mnie zżera.
Isbell wzrusza ramionami.
Ej, dawno nie gadałyśmy, nie uważasz?
Nie, nie uważam, wypad z baru!
Jesteśmy na komisariacie.
You don't say?!
To dlaczego "wypad z baru"?
Udajesz taką głupią czy na serio jesteś?
Co?
Co "co"?
Co "co <co>"?
Kuźwa, skończ już!
Z czym?
Ja pierdole... Nie gadam z tobą.
Dlaczego?
Bo tak.
Ok, kończę z tym. Nigdy więcej gadania do siebie. Nigdy.

OLIVIA.

- Liv? - ktoś mnie szarpie za ramię. Ten sam "ktoś" co wcześniej, czyli Saul.
- Czego, kurwa?
- Zasnęłaś. - stwierdza, a ja otwieram oczy.
- Co ty nie powiesz? - mówię z wyrzutem - Czego?
- Chcieliśmy się pożegnać...
- Co? Już jedziecie...?- głos mi się załamał. Przespałam całą noc, już nowy dzień, a ja nadal planu nie mam.
- Ej, spokojnie. - przytula mnie.
Podchodzi do nas Steven. Widząc nas rzuca na ziemię ciastka, które jadł.
- O! Tulimy się! - krzyczy blondyn i przytula się do nas mocno.
Zaśmiałam się, a Saul zrezygnowany dał się poprzytulać Adlerowi.
- No to co? Gotowi do drogi? - pyta się Steven z uśmiechem, wypuszczając nas z uścisku.
- Steven, ja nie jadę... - mówię.
- Jesteś pewna? - blondyn pyta się mnie z chytrym uśmiechem na twarzy. Chłopcy patrzą na siebie znacząco.
- O, nie, nawet nie myślcie... - nie dane było mi dokończyć, gdyż właśnie dwoje rockmanów wzięło mnie na ręce i zatkało usta.
Mam przejebane.

Pięć godzin później.

CHELSEA.

Jakiś inny, również gruby, policjant zaprowadził nas do jakiejś celi. Byliśmy w niej w trójkę. I dobrze. Kilka razy lądowałam z taki zbokami, że szkoda gadać.
Amanda przestała płakać, jednak nadal jest jakaś taka smutna. Nie umiem jej pomóc. Ale jej ojciec nie wyglądał na takiego, który mógłby robić jej jakieś wyrzuty. Ale ja sama pewnie będę mieć piekło w domu, przecież obiecałam, że już w nic się nie wplątam, że nie będą musieli mnie z komisariatu odbierać. Ale tym razem to nie była w ogóle moja wina. Nawet nie wiem za co tu siedzę, pewnie za tę cholerną bójkę. A Jeff jeszcze za dragi, których nie miał. Nie no, normalnie zajebiście. I jeszcze ten grubas mnie tak wkurwił tą swoją gadaniną. I tymi witaminowymi narkotykami. Jak można nie odróżniać LSD od jakiejś witaminki owocowej dla dzieci? Żyję wśród idiotów.
Odkąd gadaliśmy z Grubym minęło sześć godzin. Nie no, mógłby się trochę pośpieszyć z tą analizą tych "narkotyków".
- Idzie. - mówi Jeffrey.
Faktycznie szedł w stronę naszej celi Gruby.
- Analiza będzie za godzinę. - mówi z trumfalnym uśmiechem. - A na umilenie czasu dostaniecie nowych towarzyszy. - odchodzi w stronę jakiegoś policjanta.
- Zajebiście... - razem z Czarnym mówimy zrezygnowani, a po chwili uśmiechamy się do siebie.
Ale dlaczego musimy tak długo czekać na potwierdzenie tego, że witamina to witamina, a nie LSD? Ja tu umrę...
Wraca Grubas. Prowadzi ze sobą dwójkę chłopaków i jedną dziewczynę. Otwiera drzwi (o ile te kraty można drzwiami nazwać) i wpycha ich do środka. Jeden z chłopaków się uśmiecha, drugiego twarzy nie widzę, a dziewczyna wygląda na wkurwioną. Zaraz, ona przecież wygląda jak...
- O, kurwa! Olivia?! - krzyczę, wstając z ławki.
- Alice?
Jeff podnosi głowę.
- Steven?! - pyta się Czarny.
- Jaki Steven? O kurwa, Popcorn! - drę się kolejny raz.
- Izzy! Alice! - drze się Adler. Podchodzi i przytula nas.
- Amanda? - pyta się kolega Stevena i Olivii. Przecież ja znam ten głos...
- Hudson?! - krzyczę, a chłopak patrzy się na mnie. Chyba próbuje sobie mnie przypomnieć...
- Scott, to ty?! - pyta się po chwili.
- ZAMKNIJCIE SIĘ, GÓWNIARZE! - krzyczy, waląc pałką w celę Grubas.
Wszyscy wybuchamy śmiechem.

***

Trochę chyba taki pomieszany ten rozdział. Nie no, na pewno pomieszane w nim wszystko jest. Mam nadzieję, że to nie przeszkadza za bardzo.
Poza tym nie chce mi się go już sprawdzać, więc mogą w nim być jakieś małe błędy, za które przepraszam. Leń ze mnie.

I mam do Was, czytelników, sprawę - tamte rozdziały nie były wcale krótkie! Ja myślałam, że ledwo tam jest po 600 słów, a tu się okazuje, że w jednym jest około 1200, a drugim 1500 słów! Ja się kiedyś fochnę i Wam dopiero zacznę krótkie pisać!

PS: I tak Was tak naprawdę wszytskich kocham <3

Aha, jeszcze jedna sprawa. Bohaterów zaaktualizuję za jakiś tydzień, bo mam laptopa w naprawie, a nim zdjęcia etc.

36 komentarzy:

  1. Uhuhuhu jaki czadowy rozdział! *.* Uwielbiam ich wszystkich i nie mogę się doczekać nowego, a co do błędów to nie widzę żadnych 8D
    A najbardziej podobało mi się...porwanie Liv! O tak to było najlepsze i jeszcze wybudzanie jej przez Hudsona *u* jakieś to słodkie... :D
    Zajebisty rozdział! ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję :D Wszyscy mnie tu tak wychwalacie, a ja myślałam, że to opowiadanie to gówno (w sumie nadal trochę tak sądzę, no, ale nie ważne) :)
      No i miałam nadzieję, że to wyjdzie słodkie :>

      Usuń
    2. No i git, że słodkie *.* Takie mogłoby być częściej xD

      U mnie nowy :D Zapraszam xD

      Usuń
    3. A więc tak, u mnie pojawił się nowy rozdział, na nowym blogu http://rock-n-roll-dream.blogspot.com/
      Zapraszam i proszę zajrzeć do karty "Powiadomienia" xD

      Usuń
    4. U mnie nowy na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com xD

      Usuń
    5. Zapraszam na nowy (na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com) xD

      Usuń
  2. Boże, ty naprawdę jesteś świetna. Zajebiście piszesz :D
    "O, tulimy się" - awww :3 W ogóle to porwanie jest AWWW! Nie wiem czemu, ale... AWWW! "AWWW" bo mi się baaardzo podoba :)
    Czekam na następną dawkę. < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tulili się, bo wcześniej wszyscy pisali, że smutny Steven to nie Steven, więc w tym rozdziale Steven nie był smutny i wszytskich przytulał! :D

      Usuń
    2. No, no, no! I tak ma być, kochanie! :D

      Usuń
  3. Uwielbiam ten rozdział . Najlepsze jak weszli do tej celi i wszyscy zaczęli na raz krzyczeć :D I ciekawe za co wsadzili Hudsona , Adlera i Olivię.. umrę tutaj z ciekawości , będziesz mnie miała na sumieniu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE, NIE UMIERAJ! Co ja bez Ciebie zrobię, dziewczyno?! Nie będę miała z kim porozmawiać! [Trochę to egoiztycznie zabrzmiało, ale trudno :/]
      I teraz tak na serio [tamto też na serio było, ale no tamto tak mogło dziwnie brzmieć, oh, wiesz, o co mi chodzi, chyba xD], obiecuję wszystko wyjaśnić w następnym rozdziale :D

      Usuń
    2. Haha , dobra , dla ciebie się poświęcę i postaram się nie umrzeć :D

      Usuń
  4. "I dobrze, bo Adler musi się uśmiechać."
    :3
    I już kochałam ten rozdział <3 A potem było jeszcze lepiej ;D
    Ej, czy ja kiedyś narzekałam, że było krótko? Bo nie pamiętam xD Jak tak, to przepraszam, ten jest idealny :D
    Hej, czy ty mi napisałaś, że chcesz ogarnąć mojego bloga? :3 Miło ;D
    Tulenie było kochane, porwanie jeszcze bardziej kochane, a ten Izzy jest tak zajebisty, że po prostu uhh... Że też niektórzy mogą tacy być...!
    No i teraz to się dopiero akcja zacznie, jak się powymieszywali wszyscy i spotkali :D
    Świetnie, świetnie, świetnie :D
    Kurde, sory za nieogarnięty komentarz, ale cała jakaś taka dzisiaj jestem nieogarnięta xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ty nie narzekałaś. Ale niektórzy :)

      Tak, ja napisałam. I ogarnę! :D

      Izzy zawsze był zajebisty <3

      Usuń
  5. Żeby nie być niemilusią, za to, że ty mi piszesz takie fajne, długie komentarze, ja również powinnam... A więc!
    Zajebiste było to 'jakie on ma ładne oczy... Olivia ogarnij się!' haha, bezcenne!
    Następnie witaminki, kłótnia z policjantem, bójka, kurwa szkoda mi tej dziewczyny, przecież ona była taka nieśmiała, niewinna, na pewno nie była jakąś tam szmatą, wiadoma rzecz. I dobrze, że im spuścii ten wpierdol, a co!
    Pewnie jechali po pijaku, co? Albo coś w ten deseń? No nic, zobaczę w następnym! Trochu już tej ostatniej scenki nie ogarniałam, ale to ja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym zobaczycie, dlaczego tam wylądowali, teraz nic nie powiem.
      No i chodziło o to, żeby jej nie do końca ogarnąć.

      Usuń
  6. Odjazd w kosmos. Powaga. A najlepsza ostatnia scenka. Wszyscy się znają! Pewnie ich zgarnęli za jazdę po pjaku. No ale to się zobaczy w następnym. Porwanie Liv też niczego sobie. Twój blog wymiata. Dawaj dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie wszyscy. Nie powiem za co, w następnym będzie. I dzięki.

      Usuń
  7. No i co? I CO?! Ja mówiłam! Mówiłam, powtarzałam, że długość jest normalnie idealna, ale oni wszyscy nieee... I teraz proszę bardzo! Kto miał rację? Szatanu miała rację, bo Szatanu zawsze ma rację, a już zwłaszcza wtedy, gdy jej nie ma!
    Czułam, ze chłopaki to tak tej Olivii w Phoenix nie zostawią. Nie wyobrażałam sobie, ze ona miałaby wieść spokojną egzystencje, podczas gdy oni rozwalaliby system w Kalifornii. Porwanie dobra rzecz. I tulący wszystkich Steven ;3 Dzięki niemu na świecie zapanował spokój i harmonia. Dzięki niemu nasza planeta stanie się tęczową krainą wiecznej radochy xD
    A teraz rzecz, której się absolutnie nie spodziewałam, a mianowicie to, że oni wszyscy się w jakiś pokrętny, dziwaczny sposób znają i teraz będziesz się gęsto tłumaczyć przez kolejne kilka rozdziałów, nie ma zmiłuj! A ma to trwać tyle, co analiza witamin Stradlina ;D Żeby tak porządnych ludzi za dbanie o odporność narodu zamykali... ten kraj schodzi na psy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, więc tym razem miałaś rację, gratuluję!
      Plan na początku był inny jeśli o to chodzi, ale jakoś tak mi do głowy to porwanie wpadło i wykorzystałam, bo dlaczego nie? xD
      A ten pomysł mi wpadł do głowy już dawno, przynajmniej jego część. I wiem, że mi spokoju nie dacie dopóki wszystkiego nie wyjaśnię :D

      Usuń
    2. Uroczyście oświadczam, iż pod tym linkiem
      http://no-more-plastic.blogspot.com/2012/07/czwarty.html
      znajduje się rozdział czwarty mojej schizy, zwanej również przez niektórych opowiadaniem :)

      Usuń
  8. Po tym rozdziale wnioskuję, że Steven się cieszy. Steven się cieszy - Sonn się cieszy. Sonn się cieszy - wszyscy w promieniu setek kilometrów uważają Sonn za kretynkę. No bo ja dziwne rzeczy robię jak się ciesze, oj dziwne...
    Ej, to opowiadanie jest zajebiste :3
    Tylko mam taką maleńką prośbę na koniec: nie zabijaj Stevena! Cokolwiek by się działo, waliło, paliło, czołgało, Steven ma żyć i mieć się świetnie, wasza mać! Bardzo grzecznie proszę ^u^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, myślałam nad tym, żeby na koniec kogoś zabić, ale NIGDY W ŻYCIU BYM NIE ZABIŁA MOJEGO UKOCHANEGO STEVENKA! Co to to nie! Możesz być spokojna - Adler będzie żył wiecznie <3 :D

      Usuń
    2. Baardzo jestem wdzięczna, bo NIEKTÓRZY (tak, do Ciebie mówię Lise-Lotte, szatnie ty!) mają skłonności do zabijania Stevena Najukochańszego i Wspaniałego :C A to przecież zbrodnia jak żadna inna :\ xD
      http://and-fuck-you.blogspot.com/ I u mnie ankieta xD

      Usuń
    3. Nie wyzywaj Lizelotty od Szatanów!
      Zabójstwo Stevena jest okrutną zbrodnią i powinno się ją bardzo ciężko ukarać, ale nie AŻ TAK! Bycie mną to najgorsze, co mogłoby ją spotkać w życiu, więc oszczędź tę biedną dziewicę!

      Usuń
    4. O Boże! Ja sobie nie zdawałam sprawy, żyłam sobie w spokojnej nieświadomości, a Wy mnie tu (tak do Ciebie mówię Sonn, kalafiorze Ty!) od Szatanów wyzywacie! Ej, Szatanu, wyobraź sobie, że bycie mną doszczętnie mnie zryło, więc bycie Tobą, zaszkodziłoby chyba bardziej Tobie, niż mnie xD xD
      I ja kurde już sama nie wiem, co ja mam z tym zrobić. Ta wredna psychopatka (tak do Ciebie mówię Sonn, ale mówię to z miłością :3 xD)nie chce mi wybaczyć tego, że moja własna nieprzemyślana fabuła mojego własnego nieprzemyślanego opowiadania mnie ZMUSIŁA do tego strasznego czynu, ale już się za to pochlastałam, zlinczowałam, powiesiłam i nawet walnęłam szpadlem w łeb. Co ja mam jeszcze zrobić, żeby odpokutować tą winę?! D;

      Ale dobra, bo ja nie o tym chciałam xD Miałam zapytać, czy Ty chciałaś, żebym Cię informowała o nowych rozdziałach u mnie? Bo za Chiny nie pamiętam, a wrzuciłam nowy jak coś. Więc jak już mam nie informować, to po prostu napisz xD ;D
      Ave!

      Usuń
    5. Przepraszam za spam, ale daję znać jak leci, bo nie ogarniam, ostatni raz spamuję, ale "Ankieta u mnie + małe info xD" jeśli jesteś zainteresowana D;

      Usuń
  9. Zajebiaszczo genialne zakończenie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaam! Może zacznę od przeprosin, że dopiero teraz przeczytałam Twoje opowiadanie, ale wcześniej nie miałam czasu i jakoś nie mogłam się do tego zabrać, ale jak zaczęłam... to pochłonęłam wszystko od razu. Zacznę może od tego, że strasznie podoba mi się jakich stworzyłaś bohaterów i świetnie wszystko opisujesz. Ostatni rozdział faktycznie... zaskakujący i to bardzo pozytywnie. Zastanawiałam się jak to oni wszyscy się mogę poznać, a tu bach! Oni się znają xd Czekam, czekam na dalszy ciąg! Jakim kurde cudem oni się znają?! xd Informuj mnie o nowych jeśli możesz u mnie na blogu, ok? Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Doszło do mnie kilka głosów oburzenia, że dawno nie publikowałam nic z mojego schizowatego Laff Story, więc oto informuję, że się poprawiłam :)
    http://no-more-plastic.blogspot.com/2012/07/rozdzia-6.html

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam na szósty odcinek na www.lovee-football.blogspot.com! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. NN u mnie. Dzień wcześniej.xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Edytowałam notkę i dodałam króciutki wątek, więc jeśli byś mogła wpaść... :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Też jestem z Krakowa!

    OdpowiedzUsuń