czwartek, 29 listopada 2012

5 | Dlaczego?

Siedzieli już razem dwie godziny. Po tym gdy chłopak już przestał płakać, dziewczyna zamknęła sklep, wzięła butelkę wódki, papierosy i razem udali się w stronę plaży. Nie wierzyła w to co robi, wcześniej nie zgodziłaby pójść na spacer z ledwo co poznanym facetem. Ale widać było po nim, że nie ma z kim pogadać. Pamiętała jak kiedyś nikt jej nie pomógł, nie chciała się zachowywać tak samo jak ci jej "przyjaciele", więc zgodziła się gdy zaproponował jej spacer.
Słuchała go uważnie. Miał na imię Duff, był z Seattle. Gdy skończył osiemnaście lat wyjechał do Los Angeles, zostawiając swoją rodzinę. Tutaj znalazł zespół, Guns N' Roses. "Teraz klub świeci pustkami, za kilka lat będą się bić, żeby nas zobaczyć.", powiedział z uśmiechem "Ty też." Nie odpowiedziała mu. Wczorajszego dnia przyjechała do niego siostra, pokłócili się. Przyznał się, że zranił ją i przez to miał doła. Powiedział, że chce się upić, żeby o tym nie myśleć. Dziewczyna nie miała serca go zostawiać samego, więc poszła z nim.
Nienawidziła współczuć. Przecież nigdy tego nie robiła. Aż do teraz, gdy poznała go. Chciała mu pomóc, chciała żeby się uśmiechnął, żeby opowiedział jakąś śmieszną historyjkę. Chciała go poznać.
- A tak w ogóle to jak masz na imię? - spytał się blondyn, tępo gapiąc się na opróżnioną butelkę.
- A czy to ważne? - spytała się dziewczyna, zapalając kolejnego papierosa.
- Niby nie - uśmiechnął się lekko i skierował wzrok w jej stronę - Tylko wolałbym wiedzieć z kim mam do czynienia.
- Z nikim, ja nie chcę istnieć.
- Ale... - zaczął, jednak szybko mu przerwano.
- Po co ci to? Po cholerę? - dziewczyna wybuchła - To już nie możemy po prostu pogadać? Może jeszcze za chwile mnie przelecisz, co?
Dziewczyna zerwała się na równe nogi, wyrzucając gdzieś na trawę pustą butelkę.
- Muszę iść. Pa.
I już jej nie było.
Gdy Duff się ockął z szoku wywołanego wybuchem dziewczyny, chciał ją zawołać, jednak ona już zdążyła mu uciec z pola widzenia.
Zrobiło mu się smutno. Sam nie wiedział dlaczego. Przecież to tylko jakaś zwykła dziewczyna, jakich wiele. Dlaczego on, przyszła gwiazda rocka, miałby się nią przejmować? Ale tak dobrze mu się z nią rozmawiało. Sprawiała wrażenie jakby go rozumiała, niewiele mówiła, jednak czuł, że go słucha uważnie.
Zrezygnowany wstał i wolno ruszył w stronę domu.
Gdy już dotarł na miejsce, nie zważając na prośby przyjaciół, poszedł do swojego pokoju. Wziął spod łóżka zapasową butelkę wódki na czarną godzinę, która właśnie wybiła i siedział sam w ciszy i ciemności. Myślał. Znowu o niej. Przez nią zaczął wariować. Nigdy tyle nie myślał o nikim.
Oprócz Freji.
Do tej pory ona była dla niego najważniejsza. Nadal jest, ale nagle do życia chłopaka wdarła się nowa osoba. I przez to czuł się jeszcze gorzej. Kochał Freję i ją zawiódł raz. Poświęcając uwagę komuś innemu znowu musiałby ją opuścić. Nie chciał tego. Ale z drugiej strony coś go ciągnęło do pięknej nieznajomej. Chciał ją przytulić, pocieszyć, chciał z nią porozmawiać. Albo chociaż posiedzieć obok niej. Sama jej obecność była dla Duff'a wielką przyjemnością.
Widocznie dla niej blondyn był tylko facetem, z którym mogła się napić raz po pracy. Nic nie znaczącą osobą. Nikim ważnym. Tak to sobie tłumaczył. Przecież gdyby chociażby go polubiła to nie uciekłaby. Nie rozumiał jej zachowania. Dlaczego poszła sobie? Dlaczego tak się wściekła?
Niestety nikt Duff'owi nie był w stanie odpowiedzieć. Nawet sama Sky, gdyż to właśnie takie imię nosiła owa dziewczyna.
Uciekła.
Coś jej kazało to zrobić. Jakiś głos w jej głowie. Wiedziała, że nie mogła nikomu zaufać. Jednak... Ten chłopak zaciekawił ją. Chciała go poznać jeszcze bliżej. Jednakże dobrze wiedziała, że wtedy ona musiałaby mu opowiedzieć o sobie. Nie chciała tego robić.
Bała się.
Bała się zaufać komuś znowu. Już raz to zrobiła i później odczuwała tego nieprzyjemne konsekwencje.
Ale on... Duff...
Jego imię ciągle chodziło jej po głowie. I nie zależnie od tego jak bardzo się starała, nie mogła go wyrzucić z pamięci.
Ale dlaczego?
Zakochała się? Nie, to nie możliwe. Za krótko się znali. Ba, w ogóle się nie znali. Ale jak nie to to co? Zauroczenie? Zwykła chęć pomocy bliźniemu?
Dziewczyna szybko pokręciła głową.
Nieważne. Musi o nim zapomnieć. Im szybciej, tym lepiej.


- Panie Smith? Co tu się dzieje? - spytała się przerażona Sky, gdy dotarła pod mieszkanie, które wynajmowała. Jacyś ludzie wynosili z pomieszczenia jej gitary i torbę prawdopodobnie z ciuchami.
- Przepraszam cię, Sky - powiedział staruszek - Nie mogę dłużej czekać. Zalegasz już pół roku z opłatami za czynsz.
- Ale... - zaczęła dziewczyna, czując łzy w oczach.
- Nie ma żadnego "ale". Znalazłem już kogoś na twoje miejsce. Tam są twoje rzeczy. - wskazał pod ścianę na czarną torbę i pokrowce - Żegnaj. - uśmiechnął się lekko na pożegnanie i wrócił do mieszkania, w którym jeszcze kilka godzin wcześniej mieszkała dziewczyna.
Sky zaczęła tępo wpatrywać się w miejsce, gdzie przed chwilą stał staruszek.
Jak to możliwe? Dlaczego akurat ją to spotkało? Czym sobie na to zasłużyła?
Po jej policzku spłynęła samotna łza. Chwilę później dołączyły do niej inne. Rozpłakała się.
I co teraz zrobi? Jest sama. Nie ma nikogo. Tylko jego.
Sky przeklnęła siebie za to, że uciekła. Może Duff by jej jakoś pomógł, gdyby tylko tego nie zrobiła? Teraz pewnie uważa ją za wariatkę.
Zrezygnowana bierze swoje rzeczy i wychodzi z budynku. Idzie w stronę dworca. Już raz tam spała, w pierwszą noc po tym jak ojczym wyrzucił ją z domu. Nie miała wtedy wyjścia, dokładnie tak jak teraz.
Szła wolnym krokiem. Nigdzie jej się nie śpieszyło. Gdy już dotarła do celu, wybrała ławkę, gdzie by się nie rzucała w oczy i usiadła na niej, postawiając wcześniej torby obok.
Po chwili zastanowienia, wyciągnęła gitarę. Lubiła grać, śpiewać, podnosiło ją to na duchu, sprawiało, że chociaż trochę czuła się lepiej. Nie pamięta od jak dawna to robiła. Nauczył ją to robić ojciec, to od niego dostała swoją pierwszą gitarę. To były te dobre czasy.
- Nie płacz, głupia - mruknęła do siebie, czując, że znowu zaczyna się rozklejać - To już nie wróci.
Otarła ręką kilka łez, usiadła wygodnie i zaczęła grać.
- Every time that I look in the mirror all these lines on my face getting clearer. The past is gone...


- Ej, Slash, ktoś tu śpiewa. - stwierdził Izzy, oglądając się dookoła.
- Kurwa. - odpowiedział Mulat - Idziemy do sklepu, a nie na poszukiwanie talentów.
- A nie sądzisz, że to dziwne, że ktoś po północy gra na gitarze gdzieś w okolicy dworca?
- Za dziwne to uważam posiadanie stajni w ogrodzie. - odpowiedział zirytowany Slash.
- Nie chcę cię martwić, ale my będziemy mieć stajnię w ogrodzie.
- Weź mnie nie wkurwiaj, dobrze? Już mam dość tej rudej małpy.
Izzy nic nie odpowiedział tylko zamiast w stronę monopolowego skierował się w stronę z której dobiegały dźwięki. Zrezygnowany Hudson poszedł za nim, mamrocząc pod nosem wszyskie mu znane przekleństwa. Chwilę później wpadł na kogoś i upadł na ziemię.
- Pojebało cię, Stradlin, żeby się na środku drogi zatrzymywać? - spytał się kolegi, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi. Chłopak obserował jakąś dziewczynę. Slash musiał przynać, grała świetnie i głos miała też niczego sobie.
- Niezła... - mruknął, pocierając sobie głowę - Ale co mnie to obchodzi?
- To ta z monopolowego. Ciekawe dlaczego tu siedzi. - powiedział Izzy, bardziej do siebie niż do kolegi.
- Powtórzę raz jeszcze - ale co mnie to obchodzi? Jak jesteś taki ciekawy to się jej spytaj. - powiedział i od razu pożałował swoich słów, gdyż gitarzysta rytmiczny już był w połowie drogi dzielącej ich od dziewczyny.
- Zapowiada się długa i nudna noc... - mruknął Slash pod nosem i poszedł w ślad za kolegą.

***
Pamiętacie mnie jeszcze?
Bardzo przepraszam, że mnie nie było. Ale mam starsznie dużo rzeczy na głowie. Szkoła, zajęcia dodatkowe, konkursy. Dla znajomych nie zawsze mam czas.
W każdym bądź razie bardzo dziękuję Mrs. Destruction - gdyby nie to że mnie od czasu do czasu poganiała to bym chyba nigdy nie skończyła tego rozdziału. I dziękuję też każdemu kto jeszcze chce to czytać. Gdyby nie wy to bym już dawno rzuciła to w cholerę.
I teraz jeszce trochę pogadam, bo trochę się nazbierało spraw.
1. Jeśli czytasz to skomentuj, bardzo proszę.
2. Zawieszam opowiadanie "Lookin' for happiness". Nie mam do niego siły, przez pierwsze kilka rozdziałów nic się nie działo. To definitywny koniec.
3. Ankieta z boku. Albo będę dwie. Jeszcze nie wiem.
4. Dziękuję za 7489 wyświetleń i 19 obserwatorów. Jesteście świetni.
5. Moje gg - 38622490 - jeśli chcecie pogadać lub mnie opieprzyć za niedodany rozdział to tam.
I jeszcze jedna rzecz, mało związana z blogiem:
SLASH BĘDZIE W POLSCE!!! *_____________________*
Bosz... Strasznie się cieszę. I ja jadę, w życiu bym nie mogła przegapić takiego koncertu. Na szczęście w Katowicach to mam blisko, mama od razu się zgodziła. Z resztą, wszędzie bym pojechała byle na jego koncert *___* Za niedługo kupuję bilet. Oranyranyniewytrzymamtylemiesięcy *.*

Napiszę raz jeszcze - kocham Was i mam nadzieję, zę uda mi się coś napisać w najbliższym czasie.

Ave.