Na szczęście tego idioty ["Duff-ciota-idiota" <---- hahahahahaha, Pamela, ciągle mi to w głowie siedzi i wyjść nie może XD ~ L.], a moje nieszczęście, mhroczny kumpel mojego brata powstrzymał mnie zanim zrobiłam z Duffa miazgę. A to było bardziej niż pewne. Może i on jest ode mnie dwadzieścia pięć centymentrów wyższy i pewnie z dwa razy cięższy, ale jego koordynacja ruchowa pozostawia wiele do życzenia. Tak jak jego umiejętności walki. I już bym dawno opijała zwycięstwo w jakimś parku na jakiejś ławce w towarzystwie jakichś pijaków, gdyby nie fakt, iż Pan-Zajebisty-Zatrzymywacz-Czasu postanowił się pobawić w ratownika ciotowatych idiotów i gdy miałam rzucić się na blondyna złapał mnie, przerzucił sobie przez ramię i nie reagowywując na moje obelgi, groźby oraz próby wyswobodzenia się, szedł sobie spokojnie w towarzystwie swoich kumpli w kierunku, który mogłam określić jako "przed siebie" lub "chuj wie gdzie".
Po około pięciu minutach gardło mnie tak bolało, że musiałam przestać się drzeć, a po kolejnych dotarliśmy na dosyć bogate osiedle domów, a raczej willi i Pan Mroku wreszcie raczył mnie odstawić na ziemię. Uśmiechnął się i poszedł w stronę jakiegoś chłopaka, może hipisa, może metala, nie wiem, trudno określić - miał na sobie czarne dziesięciodziurkowe glany, obcisłe spodnie, bluzkę z pacyfką i napisem "peace", na jego głowie leżał wianek z polnych kwiatów, a w jednej ręce trzymał soczek z rurką. Rozmawiał z jakimś facetem, który wyglądał jak zwyczajny wieśniak... Eee.... Znaczy się, farmer, wyglądał jak farmer.
- Duff... - odzywam się, w końcu kiedyś musimy porozmawiać.
- Co? - patrzy się na mnie z bólem na twarzy, a po chwili uśmiecha się gorzko i zaczyna- Tylko mi nie mów, że cię zawiodłem. Nie chcę tego słyszeć. Co chwila ktoś mi tak mówi, mam tego dość.
- Ale zostawiłeś nas... Daisy nadal się pyta gdzie się podział jej duży braciszek... - oczy mam już wilgotne, samotna łza spływa po moim policzku. Tylko znowu nie płacz, idiotko. - To ty odszedłeś, a nie my... Miałeś wrócić.
- A wiesz chociaż dlaczego uciekłem z Seattle? - zaatakował mnie, a ja czułam coraz więcej łez na policzkach - Miałem dość. Matka ciągle się czepiała, że nie mam dobrych ocen, że nie zdam dobrze testów, że nie dostanę się na studia, że nie znajdę dobrej pracy. Miała pretensje, że całymi dniami gram na bębnach albo basie. Odszedłem, żeby pokazać, że nie jestem do niczego i że mogę coś osiągnąć, mimo że ona spisała mnie na straty.
- Ale dlaczego nie wróciłeś do mnie? - głos mi się załamał, już nie powstrzymywałam łez.
- Po co? Sama byś sobie poradziła. Miałaś dobre oceny, ten przydupas matki kasę ci zawsze dawał, zapłaciłby ci za studia. Nie wiem, po cholerę tu przyjechałaś.
Nie poznawałam go. To nie był ten Duff, którego znałam. Tamten zawsze mnie pocieszał, był oparciem, a ten... ten jest wyprany z emocji i zachowuje się, jakbym go nic nie obchodziła.
- Ha, chciałoby się, no nie? - powiedziałam gorzko, wkurzył mnie - A to cię pewnie zaskoczę, że pół roku po tym, gdy wyjechałeś Josh, czy jak wolisz "przydupas matki", umarł, mama popadła w depresję, przestała pracować, spadek po Joshu przepiła. Dwa miesiące później pojawiła się opieka społeczna, a my trafiliśmy do bidula. Daisy, Matt'a, Eric'a i Mary adoptowano. A ja czekałam... Czekałam na ciebie, chuju jebany! Czekałam, bo myślałam, że pamiętasz o mnie! - ostatnie zdania wykrzyczałam mu w twarz, a on się na mnie gapił z otwartymi oczami.
- Nie wiedziałem...
Przerwałam mu.
- W dupie to mam, słyszysz?! Głęboko w dupie! Jesteś dla mnie zerem, zwykłym zerem, niczym. Już nawet nie wiem, co sobie myślałam, gdy tu jechałam. Miałam nadzieję, że jednak coś dla ciebie znaczę... Ale nie, przeliczyłam się. Nawet rodzina się dla ciebie nie liczy...
Szybko odwróciłam się, złapałam swoją torbę i odbiegłam w stronę dworca. Duff za mną coś krzyczał. Czarny też. Po chwili ktoś mnie złapał. Odwróciłam się.
- Puszczaj mnie! - krzyknęłam, a Dziecko Mhroku mnie posłuchało.
- Ej, spokojnie. - powiedział uspakajająco.
- No, chyba cię pojebało. Idę sobie.
I odwróciłam się znowu, ale chłopak już mnie nie zatrzymywał.
Ruszam przed siebie.
Jesteś idiotką, Faye, miałaś nadzieję, że będzie słodko jak w książce, a dobrze wiesz, że nie na tym polega prawdziwe życie.
Evelynn
Działo się między nimi coś niedobrego. Może nic nie słyszałam z rozmowy, ale to było widać na odległość. Gdy dziewczyna zaczęła krzyczeć, nawet ten rudy od obornika zaczął ich obserować. Teraz to brunetka mówiła do tego blondyna, Duffa. A on stał z otwartymi oczami i się na nią patrzył.
Dziewczyna coś jeszcze wykrzyczała i już szła w kierunku dworca. Izzy próbował ją zatrzymać, jednak zignorowała go.
Płakała. Nawet z takiej odległości to było widać. Nie wiem, co on jej zrobił, ale było pewne, że cierpiała i to bardzo.
Nie namyślając się długo, przeprosiłam Slasha i ruszyłam za dziewczyną. Szła w stronę dworca, pewnie tylko tę drogę znała.
Po kilku minutach już obydwie byłyśmy na dworcu. Ona usiadła na ławce, a ja stałam dziesięć metrów za nią. Chwilę później podeszłam do niej i usiadłam obok na ławce.
- Życie jest do dupy, nie? - zaskoczyła mnie tym, że się odezwała. Milczałam. - Umieć żyć to najrzadziej spotykana umiejętność na świecie. A ja jej nie mam.
- Oscar Wilde. - powiedziałam i dodałam po chwili - W życiu są dwa rodzaje dni: jeden dla ciebie, jeden przeciw tobie. Gdy nastaje dzień dla ciebie, daj się ponieść szczęściu; gdy nastaje dzień przeciw tobie, znieś go cierpliwie.
Zaśmiała się krótko, ale gorzko.
- Znam to, ale gościa nie pamiętam, jakiś Arab. A to nie jest takie łatwe. Nasze życie jest ciągłą walką. Przez życie, jak przez błoto, idzie się z trudem.
- Eurypides, Hugo. - dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Nigdy bym nie przypuszczała, że te wszytskie cytaty, które z nudów wykułam z książeczek babci się kiedykolwiek przydadzą. - Żyć [...] to znaczy walczyć.
- Seneka Młodszy. I wiesz co... - odwróciła głowę w moją stronę, popatrzyłam się na nią - Chyba masz rację.
- Oczwiście, że mam. Theodor Fontane też ma. Pamiętaj, że umieć żyć to: żyć lekko bez lekkomyślności, być wesołym bez swawoli, mieć odwagę bez brawury, zaufanie i radosną rezygnację.
Brunetka zaśmiała się.
- Bibliotekę połknęłaś? - spytała się - Jestem Freja, ale mów mi Faye.
- Evelynn. - uścisnęłam jej rękę - Możesz mi mówić Lynn, tylko, proszę, nie Eve.
- Okej... Eve. - zaśmiała się znowu.
- To nie jest śmieszne. - odezwałam się z udawanym oburzeniem w głosie.
- Dobrze wiesz, że jest.
Uśmiechnęłam się do niej. Wydawała się miła, nawet bardzo. Babcia się ucieszy, że kogoś wreszcie poznałam.
Rozmawiałyśmy jeszcze o rożnych rzeczach. Opowiedziała mi trochę o sobie, a ja jej o sobie. Siedziałyśmy tak dobre kilka godzin na tym dworcu. Gdy już było zupełnie ciemno, spytałam się:
- Masz gdzie spać?
Nie odpowiedziała, tylko tępo patrzyła się przed siebie.
- Jeśli chcesz możesz spać u mnie. Znaczy się, to jest dom mojej babci, ale ona nie będzie mieć nic przeciwko... Ba, a nawet będzie się cieszyć. To co? - nie dawałam za wygraną, na pewno nie ma się gdzie podziać. A już raczej na brata nie liczy.
- Na pewno nie będzie mieć nic przeciwko? - spytała się cicho.
Potaknęłam. Wstałyśmy i ruszyłyśmy w kierunku, z którego wcześniej przyszłyśmy.
- Dziękuję. - dodała cicho po kilku minutach, a ja się tylko uśmiechnęłam.
***
Oł yea! Napisałam! Specjalnie dla Was, na dobry początek dnia!
Nie rak źle się pisało - zrobiłam sobie kakałko i sobie popijałam w między czasie.
I mam taki dziwny nastrój. Na przykład, mam ochotę znowu poczytać "Hamleta". Albo wreszcie zacząć "Boską Komedię". Wiem, dziwnym człowiekiem jestem, ale co ja poradzę, że dzieła Szekspira są dla mnie równie zajebiste jak gunsowe blogi lub romanse paranormalne [tak, czytam takie bzdury] albo kryminały. Dobra, koniec o mnie.
I przepraszam za te wszystkie zaległości, chyba jeszcze sześć blogów mi zostało, a nie mam sił, żeby nadrabiać. W południe przeczytam kolejnego, albo dwa jeśli zdążę. W niedzielę tak samo. I może jakoś mi się uda wreszcie.
Aha, jeszcze jedno, postaram się, żeby następny rozdział nie był taki poważny. Mam już nawet plan, buahahahahahahahaha!
No zajebisty rozdział *_______* ale słowa Duffa... szkoda, że tak się zachował :<
OdpowiedzUsuńFaye i Lynn - co do nich, to czuję, że będą dobrymi przyjaciółkami xD Pan Czasu, Pan Mroku, czy też Duff-ciota-idiota są zajebiści <3 xD Po prostu ich uwielbiam! hehe ;)
Te cytaty od razu mi przypomniały szkołę, ale i tak dzisiaj mam dobry dzień, dzięki temu rozdziałowi również xD
Tak więc. Czekam na więcej, gdyż jest to
Z-A-J-E-B-I-S-T-E! 8D
U mnie kolejny rozdział na http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/ ;)
UsuńEh.. nie jestem pierwsza :< haha, zachciało się mamie zakupów.
OdpowiedzUsuńOgólnie to za krótko!
No co do Duff'a ( cioty-idioty XD) to nie zachował się okej, taki rockman z niego teraz wielki.
No i dlaczego ona uciekła na ten dworzec. Nie codziennie nadarza się okazja, że Izzy cię na drodze zatrzymuje. :D
Haha, no i to spotkanie dziewczyn na dworcu. Recytowanie wierszy na pamięć zawsze spoko. Myślisz, że na chłopaka taki podryw zadziała ? XD
No i czekam na kolejny siostro, weny życzę przede wszystkim i pisz :D
Ojej jakie to było śmie... Nieee... Czekaj, chwila, moment! To było... POWAŻNE?! O.o
OdpowiedzUsuńDuffie Nazarejski, toż to niespotykany widok w świecie Gunsowych fanfików!
Ciekawe musi być takie napierdalanie cytatami na dworcu w Los Angeles pośród naćpanych konduktorów, dilerów i kobiet w okienkach, które sprzedają bilety nasączone LSD, żeby podróż lepiej minęła :P Muszę spróbować kiedyś...
Niedobry Duffy! Bardzo niedobry! Masz szlaban na farbowanie włosów do odwołania, kuźwa! Żeby tak własną siostrę... Ona się jeszcze kurwa zemści, zobaczysz!
Witam. Oceniłam Twojego bloga.
OdpowiedzUsuń[pomocne-oceny]
Masz ochotę poznać dziwną przeszłość dwóch kolejnych Gunsów? Kto był księdzem a kto lubował się w ujeżdżaniu traktorów? tego dowiesz się w rozdziale drugim Yesterdays, który znajdziesz pod http://and-fuck-you.blogspot.com/2012/09/rozdzia-2-czesc-pierwsza.html (A raczej część pierwszą rozdziału, ale kto by się tam przejmował xD) :)
OdpowiedzUsuńNo i przepraszam, ale znów jestem do tyłu u Ciebie. Dzisiaj, jak już pisałam, nie przewiduję porwania ani nic, tak więc na 100% przeczytam do konca ten rozdział xD
Ależ ja jestem zajebiscie szybka *.* Rach ciach i nadrobiłam :D Zapomniałam, że takie zajebiste blogi jak ten tu milusio się nadrabia :3
UsuńEj, ja też czytam Szekspira! Chociaż Hamleta nie lubię, przyznaje bez bicia, ale Sen Nocy Letniej... Łuhuhu *.*
A Lynn mi się strasznie spodobała, niczym chustka na wietrze <3 Faye w sumie też nie jest zła, ale Lynn bije na głowę wszystko (Oprócz Amandy i Olivii z tego pierwszego opowiadania *.*). I nie lubię Duffa. Takie postacie mnie strasznie wkurwiają, ja nie wiem czemu ;___;
Ten rozdział jest poważny? Serio? Ja jestem jakaś skrzywiona chyba (U don't say?) bo jak dla mnie to nie jest aż tak poważne za jakie ty to uważasz xD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSorry za to usuwanie komentarzy, ale wkleiłam nie to co miałam wkleić i wolałam zebyś tego nie czytała (Chyba że pragniesz przeczytać fragment bardzo dziwnej rozmowy z koleżanką, to okej xD)
UsuńChciałam raczej napisać że: Na and-fuck-you.blogspot.com druga część drugiego rozdziału Yesterdays. Zapraszam :)
Na zakończenie wakacji dodaję rozdział 13, bo nie wiem, co ze mną będzie, gdy znajdę się na zakręcie zwanym liceum :) Ale mam nadzieję, że wcale nie będzie mi się chciało uczyć, tak jak przez całe życie i nadal cośtam sobie popiszę bardziej czy mniej regularnie ;D
OdpowiedzUsuńhttp://no-more-plastic.blogspot.com/2012/09/rozdzia-13.html
Długo wyczekiwany! Rodził się w dzikich spazmach, schizach i łzach wzruszenia! A mowa oczywiście o rozdziale pierwszym na:
OdpowiedzUsuńhttp://guns-n-rainbows.blogspot.com/
:D (Sorka, nigdy nie umiałam fajnie powiadamiać xD -Lise)
http://stories-from-garden-of-eden.blogspot.com
UsuńNowy rozdział ;)
U mnie takie tam informacjo-nie-wiem-co :) Proszę, zajrzyj w wolnej chwili ;D
Usuń+ Fak, fak, fak! Dalej nie skomentowałam? -.- Tępa i ZUA ja! Ale skomentuję! :C
Cytowanie Wilde'a jest pro. Wilde to taki mistrz, że jak po raz pierwszy przeczytałam jego książkę, przez kolejne dwa tygodnie nie mogłam nic napisać. W ogóle dobry rozdział, dobre cytaty poleciały. Najlepszy ten, że życie to walka. Prawda, świat, Boże, jaka to dżungla. Dobrze, że czasami znajdzie się, pozornie z dupy, ktoś, kto pozwoli Ci się u siebie przespać.
OdpowiedzUsuńWitam. Z powodu odejścia oceniającej u której w kolejce znajdował się Twój blog bardzo prosiłabym o wybór innej osoby, która miałaby zająć się Twoim blogiem. Takową informację proszę pozostawić pod najnowszym postem na głównej stronie Ery Krytyki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czekoladowa z era-krytyki.blogspot.com
Cześć! ;) Założyłam właśnie nowego bloga, może masz ochotę wpaść? Zapraszam do komentowania! http://rocketfuckingqueen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńLink do starego bloga: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/
Oto konsekwencje wyrażenia chęci do bycia informowaną...Zapraszam. xD
OdpowiedzUsuńU mnie nowy ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam na 1 rozdział na cest-la-vie-dupku.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń